Nazajutrz, dnia 17. kwietnia, pierwsze słowa, które marynarz wyrzekł do Gedeona Spiletta, były:
— Czem-że dziś będziemy, panie Spilett?
— Tem, czem się Cyrusowi podoba nas mieć, odparł korespondent.
Dotychczas byli ceglarzami i garncarzami, teraz przypadło im z kolei zostać metalurgami.
Dnia poprzedzającego, po śniadaniu, dotarli byli aż do samego końca przylądka „Obu szczęk,“ który oddalony był o siedm mil od „dymników.“ Tam kończył się szereg wydm piasczystych, a ziemia przybierała kształty wulkaniczne. Nie było tam ścian tak wysokich jak n. p. Wielka Terasa, lecz za to rąbek dziwacznych, fantastycznych skał otaczał dokoła tę wąską zatokę, ujętą między dwa przylądki, składające się z mas kruszcowych, które wulkan za siebie wyrzucił. Przybywszy do tego punktu, osadnicy nasi tą samą
- ↑ Brak numeru rozdziału - ROZDZIAŁ XV.