Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.1.djvu/221

Ta strona została uwierzytelniona.

otoczony dokoła drobnemi kolcami, któremi przytrzymuje owady.
— A w garnku do czego będzie podobnym? zapytał oczywiście zaraz Pencroff.
— Do kawałka wybornej wołowiny — odparł Harbert.
— Niczego więcej od niego nie wymagamy, odrzekł marynarz.
Podczas tej wyprawy spostrzegli kilka odyńców, które jednak nie myślały bynajmniej zaczepiać drużyny myśliwskiej i już zdawało się, że nie było się czego obawiać spotkania z niebezpiecznemi bestjami, gdy wtem, wśród zbitej gąszczy, ujrzał korespondent na kilka kroków od siebie na dolnych gałęziach drzewa zawisłe zwierzę, które wziął za niedźwiedzia i począł je spokojnie odrysowywać. Szczęściem jednak dla Gedeona Spiletta, zwierzę to nie należało wcale do owego niebezpiecznego rodzaju płaskonogich. Był to tylko „kula,“ bardziej znany pod nazwiskiem „leniwca,“ posiadał wzrost dużego psa, sierść najeżoną brudnego koloru, łapy uzbrojone silnemi pazurami, co mu ułatwia łażenie po drzewach i żywienie się liśćmi. Stwierdziwszy tożsamość tego zwierzęcia, nie przerywając mu jego zatrudnienia, Gedeon Spilett przemazał napis swojego rysunku: „niedźwiedź,“ napisał natomiast „kula,“ poczem ruszono dalej.
O godzinie piątej z wieczora Cyrus Smith dał znak do popasu. Znajdowali się wówczas już po za obrębem lasu, u podnóża olbrzymich pasm bocznych, które od wschodu zdawały się podpie-