Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.1.djvu/224

Ta strona została uwierzytelniona.

Trudne to było przedsięwzięcie, i trzeba było tej cierpliwości i tego sprytu, jaki posiadali osadnicy nasi, ażeby je doprowadzić do pożądanego skutku. W końcu jednak udało się przecież, a namacalnym rezultatem jego była bryła żelaza, wyglądająca jak gąbka, którą trzeba było dopiero wydusić i ubić, to jest po prostu wykuć, ażeby oczyścić ją z płynnej rudy. Oczywiście jednak brakowało naszym improwizowanym kowalom pierwszego młota. Koniec końcem znajdowali się w tem samem położeniu, co pierwszy metalurgista, postąpili więc tak samo, jak on postąpić musiał.
Pierwsza bryła osadzona w drewniany trzonek posłużyła za młot do wykucia drugiej na granitowem kowadle. Tym sposobem otrzymali żelazo wprawdzie poślednie, lecz zawsze przydatne.
Wreszcie po tylu usiłowaniach i trudach udało im się d. 25. kwietnia ukuć kilka sztab żelaznych i potworzyć z nich rozmaite narzędzia, jak obcęgi, kleszcze, kilofy, motyki itp. które Pencroff i Nab uważali za istne cacka.
Kruszec ten jednak nie jako czyste żelazo, lecz jako stal mógł osadnikom największą przynieść pożytek. Otóż stal jest kombinacją żelaza i węgla, którą wytwarza się bądź z przetopu, ujmując mu nadwyżkę zawartego w nim węgla, bądź też z żelaza, dodając mu brakującego węgla. Kombinacja pierwszego rodzaju, wytworzona przez odwęglenie przetopu daje stal naturalną, kombinacja zaś drugiego rodzaju, dokonana za-