Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.1.djvu/245

Ta strona została uwierzytelniona.

drążenie, do którego zamierzał dotrzeć. W tym celu należało przedewszystkiem wypróżnić otwór, którym odpływa woda z jeziora, a tem samem obniżyć jego powierzchnię, wydrążywszy nowy odpływ ze szerszym otworem. Z tego wynikała potrzeba przyrządzenia masy eksplodującej, za pomocą której możnaby utworzyć obszerną szluzę na innem miejscu. Tego zaś zamierzał Cyrus Smith dokonać za pomocą kruszców, których mu dostarczała sama przyroda.
Zbytecznem byłoby mówić, z jakim entuzjazmem wszyscy, a szczególnie Pencroff, przyjęli ten projekt. Używać wielkich środków, przewiercać granity, tworzyć wodospady — w to było grać marynarzowi! Ponieważ inżynierowi trzeba było chemików, więc gotów był zostać chemikiem, tak jak gotów był także zostać szewcem lub murarzem. Byłby chętnie był wszystkiem, czemby kto tylko zażądał, nawet, jak się wyraził do Naba „nauczycielem tańców i salonowych manjerów,“ gdyby tego było potrzeba.
Nab z Pencroffem otrzymali przedewszystkiem zlecenie wydobyć tłuszcz z „dugonga“ i przechować jego mięso na kuchnię. Bezzwłocznie więc udali się do swej roboty, nie pytając nawet o wyjaśnienia. Ufność ich do inżyniera nie miała granic.
Wkrótce po nich Cyrus Smith, Harbert i Gedeon Spilett, zabrawszy ze sobą plecionkę, wyruszyli brzegiem rzeki ku pokładom węgla ziemnego, w których znajdowała się wielka ilość pirytu szysztowego. Kruszec ten, którego jeden