Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.1.djvu/279

Ta strona została uwierzytelniona.

pewna, że nieraz dźwigał go pod górę na plecach, na co Top jednak nigdy się nie uskarżał.
Wypada tu napomknąć, że podczas tych robót wykonywanych z wielkim pośpiechem, gdyż zbliżał się już czas słot, nie zaniedbywano wcale kwestji pożywienia. Co dnia korespondent z Harbertem, którzy byli niezaprzeczenie dostawcami osady, spędzali kilka godzin na polowaniu. Dotychczas polowali tylko w lesie Jakamarowym, po lewej stronie rzeki, z braku bowiem mostu lub czółna nie podobna było przeprawić się na drugi bok Dziękczynnej. Owych olbrzymich borów, przezwanych przez nich borem Zachodniej Ręki, nie tknęła dotąd jeszcze ich stopa. Ważną tę wyprawę odłożyli do następnej wiosny. Las Jakamarowy jednak dostatecznie obfitował w zwierzynę, pełno w nim było kangurusów i dzików, a okute żelazem oszczepy, łuki i strzały dokazywały cudów. Co więcej, oto Harbert odkrył w południowo-zachodniej stronie lasu naturalną królikarnię, rodzaj łączki nieco wilgotnej, porosłej wierzbami i wonnemi ziołami rozlewającemi w powietrzu woń balsamiczną: tymiankiem, macierzanką, bazylijką, cząbrem i rozmaitemi innemi ziołami należącemi do klasy roślin wargowych, na które króliki niezmiernie są łakome.
Korespondent zauważył, że skoro stół nakryty dla królików, dziwnem by było, gdyby nie było w pobliżu samych królików. W myśl tej uwagi poczęli obaj myśliwi uważnie rozpatrywać się po łące. Na wszelki wypadek łączka ta wydawała mnóstwo roślin pożytecznych, a natura-