Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.1.djvu/283

Ta strona została uwierzytelniona.

wody w jeziorze sprawiła ten skutek, a ta wąziutka wstęga czystej i nigdy nie wysychającej wody, dostarczała dwadzieścia pięć do trzydziestu galonów[1] dziennie. Wody więc nie powinno było w Pałacu Granitowym nigdy zabraknąć.
Wreszcie gotowe było wszystko i to w sam czas, gdyż pora słotna była tuż za pasem. Grube okiennice służyły tymczasem do zamykania okien frontowych, zanim inżynier sfabrykuje szyby szklanne.
Gedeon Spilett bardzo artystycznie poustawiał dokoła okien w skalistych framugach rozmaitego rodzaju krzewy i pooplatał je wijącem się zielem, w skutek czego otwory, okolone malowniczą zielonością, sprawiały efekt wspaniały.
Mieszkańcy tak trwałego, zdrowego i bezpiecznego mieszkania musieli się więc zachwycać swem dziełem. Okna pozwalały im wybiegać wzrokiem na świat boży i bujać po nieprzejrzanym widnokręgu, który od północy zamykał przylądek Obu Szczęk a od południa przylądek Ostrego Szponu. Zatoka Stanów Zjednoczonych rozpościerała się przed nimi w całej swej wspaniałości. Zaprawdę, dzielni nasi osadnicy mieli prawo być zadowolonymi, a Pencroff nie szczędził pochwał temu, co żartobliwie nazywał „swoim apartamentem na piątem piętrze po nad mezzaninem!...“






  1. Jeden galon zawiera 4½ kwart naszych. (Przyp. tłum.)