Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.1.djvu/298

Ta strona została uwierzytelniona.

przy ujściu „Dziękczynnej“ i wkrótce jezioro zamarzło na całej przestrzeni.
Musieli kilkakrotnie odnawiać zapas paliwa. Pencroff nie czekał, aż cała rzeka zamarznie, ale pospieszył się z dostawieniem olbrzymich ładunków drzewa. Prąd rzeki był niestrudzoną dźwignią, używali go też do spławiania drzewa, dopokąd nie stanął lodem. Do paliwa, dostarczonego tak obficie przez las, dołączyli jeszcze znaczną ilość wózków węgla ziemnego, po który chodzić było potrzeba aż do podnóża ścian góry „Franklina“. Potężne ciepło tego materjału godnie ocenili nasi osadnicy przy niskim stanie temperatury, która 4 lipca spadła do ośmiu stopni Fahrenheita. Urządzono drugi komin w jadalni i tam wszyscy pracowali razem.
W czasie tego perjodu zimna, Cyrus Smith mógł powinszować sobie, że sprowadził aż do Granitowego Pałacu mały strumyczek wody z jeziora Granta. Woda ta wypływająca z pod lodowej skorupy, przeszedłszy przez dawny upust, zachowywała całą płynność swoją i przybywała do zbiornika wewnętrznego, wykutego w rogu tylnego składu, — zkąd znowu nadmiar jej odpływał przez studnię do morza.
Około tego czasu, korzystając z nadzwyczajnie suchego powietrza, osadnicy ubrani jak można było najlepiej, postanowili poświęcić dzień na zbadanie części wyspy, w stronie południowo-wschodniej, pomiędzy „Dziękczynną“ a przylądkiem „Ostrego Szponu“. Była to obszerna przestrzeń bagnista, na której mogła się trafić jaka