mont-Tonnere, i inne niezliczone wyspy koralowe, rozrzucone po Oceanie Spokojnym. Potrzeba czterdzieści siedem milj. tych wymoczków na jeden gran[1] ciężaru, a jednakże z soli morskich które pochłaniają i z cząsteczek stałych wody, które w siebie zamieniają, te zwierząteczka produkują wapień a ten wapień tworzy niezmierne budowy podmorskie, których siła i trwałość wyrównują budowom granitowym. Niegdyś, w pierwszych epokach stworzenia, przyroda, używając ognia, wydała ziemie przez podniesienie; teraz zaś przeznacza zwierzęta mikroskopijne do zastąpienia tego czynnika, którego potęga dynamiczna wewnątrz globu, widocznie się zmniejszyła — czego dowodem wielka liczba wulkanów wygasłych już obecnie na powierzchni ziemi. I wierzę w to że w następstwie wieków po wiekach i wymoczków po wymoczkach, ten Ocean Spokojny może się zmienić pewnego dnia w obszerny ląd stały, który nowe generacje zamieszkają i ucywilizują z kolei.
— O, długo to potrwa! — rzekł Pencroff.
— Natura ma czas dla siebie — odparł inżynier.
— Ale na cóż jeszcze nowych lądów? — spytał Harbert. Zdaje mi się, że obecna rozciągłość okolic zamieszkałych wystarcza dla ludzkości. A natura nic bezużytecznego nie czyni.
— Istotnie, — nic bezużytecznego, — odrzekł inżynier — ale jest przyczyna, którą można wytłumaczyć konieczność utworzenia na przyszłość nowych lądów i to właśnie w tym pasie
- ↑ Gran waży 007 gramu.