Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.1.djvu/323

Ta strona została uwierzytelniona.

rzem, czy też do błota Tadornów! Zwierzyna dałaby się łatwo podejść i polowanie byłoby niewątpliwie wyśmienite. Ale Cyrusowi chodziło o to, ażeby nikt nie narażał zdrowia, bo pomoc wszystkich była mu potrzebna — i rady jego usłuchano. Najniecierpliwszym jednak ze wszystkich — rozumie się po Pencroffie — był Top. Wiernemu psisku było nazbyt ciasno w Granitowym Pałacu. Przebiegał z jednego pokoju do drugiego i zdradzał na swój sposób niezadowolenie z tak długiej niewoli.
Cyrus Smith zauważał nieraz, że ilekroć Top zbliżał się do tej ciemnej studni, łączącej się z morzem a której otwór znajdował się w głębi magazynu, tylekroć warczał w osobliwy sposób. Nieraz znowu biegał na około tej dziury zasłoniętej drewnianą pokrywą. Niekiedy nawet próbował wcisnąć łapy pod tę pokrywę, jak gdyby chciał ją podnieść. W takich razach poszczekiwał pewnym właściwym sposobem, wyrażającym gniew i niespokojność zarazem.
Inżynier zauważył wielekroć te manewry Topa. Cóż więc było w tej przepaści, co oddziaływało do tego stopnia na to pojętne zwierzę. Studnia dochodziła do morza — to był pewnik. Czy może rozgałęziała się wązkiemi kurytarzami przez całe rusztowanie wyspy? Może zostawała w związku z jakiemiś wydrążeniami wewnętrznemi? Może jaka potwora morska przybywała od czasu do czasu zachwycić powietrza na dnie tej studni? Inżynier nie wiedział co myśleć i nie mógł się powstrzymać od tworzenia dziwacznych