Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.2.djvu/063

Ta strona została uwierzytelniona.

Około godziny siódmej z wieczora, osadnicy nasi, znużeni trudami drogi, przybyli do przylądku Jaszczurowego, który tworzył rodzaj woluty[1] dziwacznie wykrojonej na morze. Tu kończył się nadbrzeżny bór półwyspu, a całe wybrzeże w stronie południowej przybrało zwykłą postać wybrzeża morskiego ze skałami, rafami i mieliznami. Łatwo zatem być mogło, że okręt jaki, miotany burzą, wylądował w tej stronie wyspy, lecz noc już zapadała i trzeba było odłożyć dalsze poszukiwania do dnia następnego.
Pencroff z Harbertem rozpoczęli bezzwłocznie szukać miejsca stosownego na nocleg. Na tej kończynie rosły ostatnie drzewa lasu Zachodniej Ręki, a pomiędzy niemi rozpoznał Harbert gęste grupy drzew bambusowych.
— Brawo! — zawołał — oto mi cenne odkrycie!
— Cenne, dla czego? — zapytał Pencroff.

— Bez wątpienia — odparł Harbert. — Nie wspomnę ci już o tem, Pencroffie, że kora bambusowa pokrajana w giętkie łaty służy do plecenia koszów i koszyków; że kora ta obrócona w miazgi i wymoczona służy do wyrobu papieru chińskiego; że z łodygi bambusowej, stosownie do jej grubości, robią się laski, cybuchy i rury wodne; że duże bambusy dają wyborny materjał budulcowy, lekki i trwały, którego robak nigdy się nie chwyci. Nie będę także dodawał, że

  1. Ozdoba architektoniczna kapitelu w kształcie śruby. (Przyp. tłum.)