Cyrus Smith z towarzyszami swoimi spali snem niewinnych świstaków w jaskini, której im jaguar tak grzecznie był ustąpił.
Ze wschodem słońca wszyscy znajdowali się już nad brzegiem morza, u samej kończyny przylądka, a wzrok ich wybiegł raz jeszcze na kraniec widnokręgu, którego dwie trzecie części obwodu były widoczne. Raz ostatni jeszcze mógł się przekonać inżynier, że żaden żagiel ani kadłub okrętu nie pojawił się na morzu, a i przez dalekowidz nie mógł dopatrzeć żadnego podejrzanego przedmiotu.
Toż samo i na wybrzeżu nie widać było nic zgoła, przynajmniej na tej części jego, która w prostej ciągnąc się linji, tworzyła południowy brzeg przylądku na długość trzech mil, po za nią bowiem liczne urwiska i załomy zasłaniały resztę wybrzeża, tak, że nawet z samej kończyny
Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.2.djvu/068
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ V.
(Projekt powrotu południowem wybrzeżem. — Kształty wybrzeża. — Poszukiwania za domniemanymi rozbitkami. — Szczątki w powietrzu. — Odkrycie małej naturalnej przystani. — O północy u brzegów Dziękczynnej. — Czółno nadpływające.)