dwie arkady i wzmocnić most do znoszenia większych ciężarów.
Na szczęście nie brakowało ani narzędzi do obrabiania drzewa, ani okucia do spajania go, nie brakowało też człowieka genjalnego, który się znał wybornie na tego rodzaju robotach, ani człowiekowi temu nie brakowało pomocników gorliwych, którzy przez te siedm miesięcy nabyli niepospolitej wprawy mechanicznej. A trzeba przyznać, że Gedeon Spilett nie był bynajmniej najniezręczniejszym ze wszystkich, i co się tyczy zmyślności, współzawodniczył z samym marynarzem, który „nie spodziewał się nigdy (jak mówił) tyle po zwykłym dziennikarzu!“
Budowa mostu na Dziękczynnej trwała trzy tygodnie, które upłynęły wśród natężającej pracy. Śniadano zawsze na tem samem miejscu, gdzie się odbywała robota, a ponieważ pogoda była właśnie przepyszna, dopiero na wieczerzę powracano do Pałacu Granitowego.
Przez ten czas zauważano, że Jow przywykał coraz bardziej do swego nowego położenia, i spoufalał się ze swymi nowymi panami, na których spoglądał zawsze z wielkiem zadziwieniem. Przez ostrożność jednak, Pencroff nie pozostawiał mu jeszcze całkowitej wolności, odkładając to słusznie aż do czasu, kiedyby Terasa skutkiem zamierzonych prac oddzieloną została nieprzebytemi granicami od reszty wyspy. Top i Jow żyli ze sobą w najlepszej zgodzie i chętnie bawili się razem, ale Jow postępował zawsze z wielką powagą.
Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.2.djvu/109
Ta strona została uwierzytelniona.