— Bez wątpienia panie Cyrus. Zaspokoiwszy nasze konieczne potrzeby, pomyślmy trochę o wygodzie. Dla nas ludzi, jeśli pan chcesz, będzie to zbytek, ale dla rzeczy martwych jest to niezbędnem! Nie bardzo to wygodnie drapać się po długiej drabinie, gdy się jest obładowanym ciężarami!
— A no, spróbuję cię zadowolić, Pencroffie, odparł Cyrus Smith.
— Ależ pan nie masz maszyny do poruszania takiego przyrządu.
— Zrobimy ją.
— Maszynę parową?
— Nie, maszynę wodną.
I w samej rzeczy posiadał inżynier dla swojego przyrządu naturalną siłę poruszającą, którą bez wielkiej trudności można było zużytkować. W tym celu należało tylko zwiększyć potoczek, który przez wąską czeluść dostarczał wody do wnętrza Pałacu Granitowego. Rozszerzono zatem górny otwór odpływowy, osłoniony kamieniem i zielskiem, przez co utworzył się poniżej silny wodospad, z którego nadmiar wody upływał przez studnię podziemną. Poniżej tego wodospadu ustawił inżynier walec ze skrzydłami, który na zewnątrz zostawił w połączeniu z kołem okręconem grubą liną, u której końca przywiązany był kosz. Tym sposobem, za pomocą długiego sznura spadającego aż do ziemi, służącego do zatrzymywania i puszczania w ruch windy hydraulicznej, można było wznieść się w koszu aż do drzwi Pałacu Granitowego.
Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.2.djvu/139
Ta strona została uwierzytelniona.