Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.2.djvu/169

Ta strona została uwierzytelniona.

ży, wyborne kołdry i bez trwogi mogli patrzeć na nadchodzącą zimę r. 1866-67.
Wielkie mrozy dały się rzeczywiście uczuć około 20go czerwca — i Pencroff, na wielką żałość swoją, zawiesić musiał budowę statku, który zresztą mógł być napewno skończonym do wiosny.
Manją marynarza stała się podróż dla zbadania wyspy Tabor, — pomimo, że Cyrus Smith nie sprzyjał temu zamiarowi, wypływającemu widocznie z samej tylko ciekawości, jasną bowiem było rzeczą, że nie można się było spodziewać znalezienia jakiejkolwiek pomocy na tej samotnej i na pół pustynnej skale.
Podróż stupięćdziesięciomilowa, na statku stosunkowo maleńkim, w pośrodku nieznanych mórz — była to sprawa mogąca wzbudzić pewne obawy. Niechby statek, raz na morzu, znalazł się w niemożności i dopłynięcia do wyspy Tabor i powrócenia do wyspy Lincolna, cóżby się z nim stało na środku oceanu Spokojnego, tak obfitującego w huragany?
Cyrus Smith rozmawiał często o tym projekcie z Pencroffem i natrafiał w marynarzu na dosyć dziwaczny upór dokonania tej podróży; upór z którego on może sam nie zdawał sobie dobrze sprawy.
— Koniec końców — rzekł doń pewnego dnia inżynier — zwrócę twoję uwagę, mój przyjacielu, że po tylu pochwałach oddawanych przez ciebie wyspie Lincolna, po wyrażeniu tylekroć żalu, którybyś uczuł, potrzebując się z nią rozstać — obecnie pierwszy opuścić ją pragniesz.