Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.2.djvu/176

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jak długo mniej więcej? — spytał korespondent.
— Przynajmniej na dwieście pięćdziesiąt lub trzysta lat.
— No, dla nas to uspokajające — wtrącił znowu Pencroff — ale djable niepokojące dla naszych praprawnuków!
— Znajdzie się co innego — rzekł Harbert.
— Tak się należy spodziewać — odparł Gedeon Spilett — w końcu bowiem, bez węgla nie ma machin, a bez machin, kres kolejom żelaznym, parowcom, hutom, kres wszystkiemu, czego wymaga postęp współczesnego życia!
— Ale cóż się na to miejsce znajdzie? — spytał Pencroff. — Czy pan sobie to wyobrażasz, panie Cyrus?...
— Prawie, mój przyjacielu.
— A więc czemże palić będą zamiast węgla?
— Wodą — odpowiedział Cyrus Smith.
— Wodą — krzyknął Pencroff — wodą będą rozgrzewać parowce i lokomytywy, wodą grzać wodę?...
— Nie inaczej, ale wodą rozłożona na jej pierwiastki składowe — odpowiedział Cyrus Smith, a rozłożoną bezwątpienia przez elektryczność, która będzie wówczas siłą potężną i dającą się używać; wszystkie bowiem wielkie odkrycia, na podstawie niewytłumaczonego prawa, zdają się schodzić i dopełniać zarazem. Tak, moi przyjaciele, sądzę, że wody używać będą kiedyś za opał, że wodoród i tlen, składające ją, zużytko-