Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.2.djvu/177

Ta strona została uwierzytelniona.

wane pojedyńczo lub łącznie, staną się źródłem ciepła i światła, niewyczerpanych i posiadających natężenie, którego węgiel ziemny mieć nie może. Przyjdzie dzień, że zasieki parowców i tendery lokomotyw w miejsce węgla naładowane będą ścieśnionemi gazami, które zapłoną w ogniskach z niezmierną potęgą ciepłodajną. Tak więc, nie ma się o co lękać. Dopokąd ta ziemia będzie zamieszkałą, dopóty wystarczy potrzebom swoich mieszkańców; nie zabraknie im nigdy światła ani ciepła, równie jak produkcyj królestw: roślinnego, mineralnego i zwierzęcego. Woda jest węglem przyszłości.
— Chciałbym to widzieć — rzekł marynarz.
— No, toś wstał zawcześnie, Pencroffie — wtrącił Nab, tem jednem zdaniem tylko wmięszawszy się do rozmowy.
Nie Naba jednakże słowom przeznaczono było zamknąć pogadankę, ale szczekaniu Topa, które wybuchło nagle i to z ową dziwną intonacją, co już niegdyś tak mocno uderzyła inżyniera. Szczekając, Top jednocześnie krążył w około otworu studni, znajdującego się na końcu wewnętrznego korytarza...
— Co tego Topa skłania do takiego szczekania? — spytał Pencroff.
— A Jowa do mruczenia w ten sposób? — dodał Harbert.
I w samej rzeczy, orang, idąc w ślady Topa, począł okazywać niedwuznaczne oznaki wzrusze-