Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.2.djvu/179

Ta strona została uwierzytelniona.

bezsilnej wściekłości Oceanu. Fale odskakiwały w postaci olśniewającej białością piany, całe wybrzeże znikało pod tym szalonym potopem — a Pałac Granitowy zdał się wychodzić z samego morza, którego bałwany wznosiły się do wysokości więcej niż stu stopowej.
Podczas tych burz, trudno było zapędzać się na drogi wyspy, niebezpiecznie nawet, gdyż padanie drzew nader często się zdarzało. Osadnicy jednak nie przepuścili żadnego tygodnia, bez odwidzenia zagrody dla bydła. Na szczęście zagroda ta, zakryta od południo-wschodu górą Franklina, nie ucierpiała wiele od gwałtowności uraganu, który oszczędził drzewa jej, szopy i ostrokół. Ale kurniki, znajdujące się na Wielkiej Terasie, a więc wystawione bezpośrednio na ciosy wschodniego wiatru, uległy bardzo znacznym uszkodzeniom. Z gołębnika zdjęło wierzch po dwakroć, a również obaliło barjerę. Wszystko to trzeba było przerobić gruntownie; widocznie bowiem wyspa Lincolna leżała w najnieprzyjaźniejszych okolicach Oceanu Spokojnego. Zdawało się prawdziwie że stanowi punkt centralny ogromnych wirów wietrznych, które nią kręcą, jak dziecinną frygą.
W ciągu pierwszego tygodnia miesiąca sierpnia, zawieruchy uspokoiły się powoli i atmosfera odzyskała spokój, który zdało się, że straciła na zawsze. Wraz z nastaniem ciszy i temperatura spadła; zrobiło się znowu bardzo zimno i kolumna termometryczna spadła na 8 stopni Fahren-