Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.2.djvu/194

Ta strona została uwierzytelniona.

nie mówi, boć koniec końców niczego mu po temu nie braknie!...
— A wiesz, toby mnie zabawiło — ciągnął dalej marynarz — gdyby pewnego dnia odezwał się do mnie: „Hę? a gdybyśmy się pomieniali na fajki, Pencroffie?“
— O tak, toby było doskonałe — odparł Nab. — Co za nieszczęście, że jest niemym od urodzenia!
Z nastaniem września zima się stanowczo skończyła, a roboty rozpoczęły się z nowym zapałem.
Budowa statku posuwała się żywo naprzód. Pomost skończony już został w zupełności, wzięto się więc do wyklepkowania statku wewnątrz, łącząc przytem wszystkie stawy budowy listwami, zmiękczonemi w parze wodnej i poddającemi się przez to wszelkim wymaganiom modelu.
Ponieważ drzewa było poddostatkiem, Pencroff zaproponował inżynierowi urządzenie jeszcze drugiej ściany wewnętrznej, dla ochrony od wilgoci. Myśl ta nadawała statkowi trwałość i bezpieczeństwo zupełne.
Cyrus Smith nie wiedząc, co przyszłość w sobie chowa, zgodził się na ten pomysł marynarza.
Drugą tę więc ścianę i roboty około pokładu ukończono w zupełności z dniem 15go września. Do zatkania szpar użyto pakuł, które wbito młotkiem pomiędzy klepki pudła, ściany wewnętrznej i pokładu. Następnie zaś, zalano