Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.2.djvu/198

Ta strona została uwierzytelniona.

na pokładzie, nawet Jow, nawet Top. Nab i Harbert podnieśli kotwicę, zatopioną w piasku w bliskości ujścia Dziękczynnej, wywieszono flagę lincolnijską i „Bonawentura,“ sterowany przez Pencroffa, wypłynął na morze.
Ażeby wyjść z zatoki Stanów Zjednoczonych, trzeba było najprzód wziąć się z wiatrem, co dało możność przekonania się, że w tych warunkach szybkość statku była zadawalającą.
Po okrążeniu przylądka Rozbitków i Ostrego Szponu, Pencroff musiał się trzymać tuż koło wybrzeża, wzdłuż strony południowej wyspy i zauważył po przepłynięciu kilku węzłów, że „Bonawentura“ miał bieg równy i wybornie opierający się zboczeniu. Skręcał dosknale pod wiatr, — miał „zamach“ jak mówią marynarze, i zyskiwał nawet na przestrzeni przy skręceniu.
Pasażerowie „Bonawentury“ byli w prawdziwem zachwyceniu. Posiadali wyborny statek, który w danym razie mógł oddać im wielkie przysługi — a przytem, w dniu tak pogodnym i przy tak pomyślnym wietrze — przejażdżka ta sprawiała im rzetelną przyjemność.
Pencroff skierował się na pełne morze, trzy lub cztery mile od wybrzeża, przez port Balonowy. Wówczas wyspa pokazała się im w całym obszarze swoim i w nowej postaci, z urozmaiconą panoramą swoich wybrzeży od przylądka Ostrego Szponu, do przylądka Wężowego, — z pierwszemi planami lasów swoich, w których szyszkowce odróżniały się jeszcze wśród młodego oliścienia innych drzew, pączkujących zaledwie, —