Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.2.djvu/212

Ta strona została uwierzytelniona.

kowi posiadającemu kształt ostrokręgu, dwieście pięćdziesiąt do trzysta stóp wysokiemu, wznoszącemu się w oddaleniu blisko pół mili.
— Ze szczytu tego pagórka, rzekł Gedeon Spilett, będziemy mieli bezwątpienia ogólny przegląd całej wyspy, co nam ułatwi dalece poszukiwania.
— To zupełnie tak, jak sobie postąpił najpierw pan Cyrus na wyspie Lincolna, kiedy wylazł na górę Franklina, zauważał Harbert.
— Zupełnie tak samo, odparł korespondent, i jest to sposób najodpowiedniejszy!
Gawędząc tak, szli podróżnicy nasi krajem łąki, kończącej się u samego podnóża ostrokręgu. Przed nimi wzlatywały gromady gołębi skalnych i morskich jaskółek, podobnych tym, które widywali na wyspie Lincolna. W lesie, który się ciągnął wzdłuż łąki po lewym jej boku, słyszeli szelest w krzakach i widzieli kołyszące się zarośla, co zdradzało obecność jakichś bardzo płochliwych zwierząt; lecz dotychczas nic nie wskazywało, ażeby wyspa zamieszkałą była przez ludzi.
Przybywszy do podnóża ostrokręgu, Pencroff, Harbert i Gedeon Spilett w jednej chwili wdrapali się na szczyt jego, zkąd wzrok ich obejmował cały widnokrąg.
Znajdowali się na wysepce nie posiadającej więcej jak sześć mil obwodu, którego linje, ani nie wyskakując na zewnątrz w liczne przylądki i języki, ani wżynając się w głąb w liczne przystanie i ostoje, tworzyły kształt podłużnie owalny.