na tej wyspie, to nie mniej świadczyły o tem liczne okazy świata roślinnego. W różnych miejscach, po polanach położonych wśród boru, były znaki, że ziemia w dość oddalonym prawdopodobnie kresie czasu zasadzoną była roślinami warzywnemi.
To też nie małą była radość Harberta, gdy rozpoznał między niemi kartofle, cykorję, szczaw, marchew, kapustę, rzepę, których nasienie tylko trzeba było zebrać, by wzbogacić niemi wyspę Lincolna!
— Wybornie! wybornie! odparł Pencroff. Będzie miał co robić Nab i my także. Chociażbyśmy więc nie odszukali nawet rozbitka, wyprawa nasza nie będzie przynajmniej bezowocną, i Bóg nam ją odpłaci!
— Bez wątpienia, odparł Gedeon Spilett; ale widząc w jakim stanie znajdujemy te plantacje, powstaje obawa, że wysepka ta już oddawna przestała być zamieszkałą.
— W samej rzeczy, odparł Harbert, kto bądź by tu mieszkał, nie byłby zaniedbał tak ważnej uprawy!
— Tak jest, odezwał się Pencroff, nasz rozbitek odjechał!... Nie podobna sądzić inaczej...
— Więc musimy przypuścić, że dokument jest dawniejszej daty?
— Widocznie.
— I że butelka długo wpierw błąkała się po morzu, zanim dopłynęła do wyspy Lincolna?
— Czemu nie? odparł Pencroff. — Ale oto
Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.2.djvu/216
Ta strona została uwierzytelniona.