Cyrus Smith w kilku słowach opowiedział koleje ich losu od chwili gdy opuścili Richmond, jak znosili swą dolę i jakiemi środkami rozporządzali obecnie.
Nieznajomy słuchał z największą uwagą.
Następnie przedstawił mu inżynier wszystkich po kolei, Gedeona Spiletta, Harberta, Pencroffa, Naba i siebie, i dodał, że największa radość, jakiej doznali od przybycia na wyspę Lincolna była, gdy po powrocie swym z wysepki, mogli liczyć jednego towarzysza więcej.
Na te słowa nieznajomy zarumienił się, opuścił głowę na piersi i w całej postaci jego przebijał wyraz wstydu i pomięszania.
— A teraz, skoro nas już znasz, chcesz że podać nam rękę? zapytał Cyrus Smith.
— Nie, odparł nieznajomy głosem przytłumionym, nie! Wy, wy jesteście uczciwymi ludźmi! A ja!...
Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.2.djvu/264
Ta strona została uwierzytelniona.