rze, więc urządzimy tam dla ciebie mieszkanie odpowiednie.
— Mniejsza o to, jakkolwiekbądź, mnie zawsze dobrze będzie.
— Mój przyjacielu, odparł Cyrus Smith, kładąc umyślnie nacisk na to serdeczne nazwanie, pozostaw nam sąd, co w tej mierze uczynić nam przystoi!
— Dziękuję ci, panie, odrzekł nieznajomy i odszedł.
Inżynier uwiadomił natychmiast towarzyszy o propozycji nieznajomego, i postanowiono wybudować w oborze dom z drzewa ile możności wygodny.
Tego samego dnia jeszcze udali się osadnicy do obory z potrzebnemi narzędziami, i zanim tydzień upłynął, stanął dom gotów na przyjęcie nowego gościa. Postawiono go w oddaleniu dwadzieścia stóp od szop, tak że łatwo było ztamtąd czuwać nad trzodą baranów, liczącą już wówczas przeszło ośmdziesiąt sztuk. Sporządzono kilka kawałków mebli, łóżko, stół, ławkę, szafę, kufer i zniesiono do obory broń, amunicję i rozmaite narzędzia.
Nieznajomy przez ten czas nie zaglądał ani razu do swego nowego mieszkania i nie mięszał się wcale do roboty osadników, sam zajęty był bez ustanku na terasie, chcąc zapewne ukończyć do reszty swą robotę. I w samej rzeczy, dzięki jemu, wszystek grunt był obrobiony i gotów pod zasiew na który zbliżał się czas.
Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.2.djvu/268
Ta strona została uwierzytelniona.