Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.2.djvu/293

Ta strona została uwierzytelniona.

Ale podczas tych wycieczek osadnicy byli zawsze dobrze uzbrojeni, nieraz bowiem spotykali się po drodze z dzikami nadzwyczaj zajadłemi, z któremi trzeba było staczać walkę na serjo.
W tym samym czasie wytoczono także straszliwą wojnę jaguarom. Gedeon Spilett żywił ku nim szczególniejszą nienawiść, a uczen jego Harbert podzielał ją najzupełniej.
Będąc tak uzbrojeni, nie lękali się wcale spotkania z temi bestjami. Harbert celował nadzwyczajną odwagą, a korespondent zdumiewającą zimną krwią. Więc też około dwadzieścia wspaniałych skór zdobiło już wielką salę Pałacu Granitowego, i gdyby tak dalej potrwało, rodzaj jaguarów musiałby w krótce wyginąć na wyspie Lincolna, co właśnie było celem naszych myśliwców.
Inżynier kilka razy uczestniczył w wyprawach przedsiębranych w nieznane dotąd okolice wyspy, które badał z najściślejszą uwagę. Innych on tropów niźli zwierzęcych, szukał w największych gęstwinach tych puszcz nieprzejrzanych, nigdy jednak nie wpadło mu w oko nic podejrzanego. Ani Top, ani Jow, którzy mu towarzyszyli, nie zdradzali również nigdy swem zachowaniem się, ażeby odkryli coś nadzwyczajnego, a jednak nieraz jeszcze szczekał pies nad otworem owej studni, u której inżynier przedsiębrał był bezskuteczne poszukiwania.
W tym to czasie Gedeon Spilett, przy pomocy Harberta, zdjął kilka widoków z najbar-