Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.2.djvu/304

Ta strona została uwierzytelniona.

dnak nie czynił zbyt gwałtownych skoków, można się więc było spodziewać znośnej pogody. Właśnie w pierwszym tygodniu miesiąca kwietnia, po niskiem opadnięciu, zaczął się znów barometr podnosić pszy silnym wietrze zachodnim, który trwał pięć lub sześć dni; stopniowo jednak wskazówka instrumentu podniosła się do wysokości dwudziestu dziewięciu i dziewięć dziesiątych cali (759mm, 45); pora zdawała się sprzyjać.
Dzień wyjazdu naznaczono na 16 kwietnia a Bonawenturę stojącego kotwicą w porcie Balonowym, zaopatrzono we wszystkie przybory do dłuższej podróży.
Cyrus Smith uprzedził Ayrtona o zamierzonej wyprawie i zaproponował mu, by wziął w niej udział; lecz ponieważ Ayrton wolał zostać na lądzie, uradzono zatem, ażeby podczas nieobecności towarzyszów zamieszkał w Pałacu Granitowym. Pan Jow miał mu dotrzymywać towarzystwa, czemu on ze swej strony nie miał nic do zarzucenia.
Dnia 16 kwietnia, z rana, osadnicy w towarzystwie Topa wsiedli na okręt. Tęgi wiatr pociągał od strony południowo-zachodniej i Bonawentura, wypłynąwszy z portu Balonowego, musiał lawirować, aby się dostać do przylądku Jaszczurczego. Z owych dziewięćdziesięciu mil, które wyspa liczyła w obwodzie, około dwadzieścia przypadało na wybrzeże południowe, od portu aż do przylądku. Ztąd wynikała konieczność, ażeby tych dwadzieścia mil przebyć jak najprędzej, wiatr bowiem był w całej swej sile.