Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ XX.
(Noc na morzu. — Przystań Rekinowa. — Zwierzenia. — Przygotowania na zimę. — Wczesna zima. — Wielkie mrozy. — Roboty wewnętrzne. — Po sześciu miesiącach. — Klisz fotograficzny. — Wypadek niespodziewany.)
Stało się tak, jak przepowiadział; Pencroff przewidywania jego nie mogły go omylić. Wiatr stał się ostrzejszym i ze średniego prądu przeszedł w gwałtowny wicher, czyli osiągnął chyżość czterdziestu do czterdziestu pięciu mil na godzinę[1] a okręt płynący na pełnem morzu musiałby był zwinąć wszystkie żagle i zniżyć t. z. rej na bociana gnieździe. Ponieważ Bonawentura dopiero około godziny szóstej zbliżył się do przystani, a odpływ morza czuć się już dawał, niepodobna więc było wpłynąć do środka. Konieczność więc nakazywała trzymać się na pełnem morzu, Pencroff bowiem, choćby był nawet chciał, nie byłby był w stanie dotrzeć do ujścia Dziękczynnej. Rozpiąwszy zatem na wielkim maszcie trójkątny żagiel, miasto żagla używa-
- ↑ około 106 kilometrów na godzinę. Przyp. aut.