W téj chwili wszedł ojciec Clerbaut.
— A cóż — rzekł — nieprawdaż że to szczęśliwy traf! Twój statek wraca teraz właśnie, kiedy rząd ma ogłosić dostawę drzewa dla marynarki.
— Co mnie to dzisiaj obchodzi — odrzekł Cornbutte. — Tyczy się to rządu, a nie mnie!
— Ojcze Clerbaut — ozwała się Marya z uśmiéchem — my w téj chwili mamy na myśli jednę, jedyną tylko sprawę: oto powrót Ladwika!
— To prawda, jednakże — odrzekł zdziwiony trochę sąsiad — taka dostawa, to interes złoty.
— Wszak będziesz na weselu? — przerwał mu Cornbutte, ściskając dłoń jego z taką silą, jakby ją chciał zmiażdżyć.
— Taka dostawa....
— Musisz być, i to ze wszystkimi naszymi przyjaciółmi, jakich mamy na lądzie i na morzu, mój Clerbaut. Prosiłem tu już wszystkich, a zaproszę jeszcze całą osadę statku.
— I czy pójdziemy na tamę? — spytała promieniejąca Marya.
— To się wié! Pójdziemy parami, wszyscy, na spotkanie!
Zaproszeni znajomi i przyjaciele przybyli, nie
Strona:Juliusz Verne-Zima pośród lodów.djvu/015
Ta strona została uwierzytelniona.