Strona:Juliusz Verne-Zima pośród lodów.djvu/025

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dowódzcą ja sam będę — odrzekł stary marynarz. — Pragnę jaknajprędzéj przygotować do podróży mój statek, zebrać załogę i puścić się na morze wcelu odszukania Ludwika.
— Ależ, kapitanie, wasz syn nie żyje! — rzekł nalegająco Vasling.
— Bardzo być może, poruczniku, ale i to jest prawdopodobném że żyje i że ocalić go możemy. Pragnę zwiédziéć wszystkie porty Norwegii, do których mógł być zapędzonym, a jeżeli w ten sposób posiędę pewność, że go już nigdy nie ujrzę, wtedy wrócę, aby tu samotnie dokonać smutnego żywota.
Vasling, pojąwszy ze słów starca, że jego postanowienie jest silne i niewzruszone, nie nalegał dłużéj i odszedł.
Jan Cornbutte odkrył także i Maryi swój zamiar, co spowodowało, iż w jéj pełnych łez oczach błysnął słaby promyk nadziei. Do chwili téj przez myśl jéj nie przeszło, że śmierć narzeczonego nie jest bynajmniéj dostatecznie sprawdzoną; teraz w serce jéj jednak wstąpiła nadzieja, któréj uchwyciła się całą siłą.
Stary marynarz postanowił, że Nieustraszony wypłynie natychmiast w drogę. Statek ten, wy-