Strona:Juliusz Verne-Zima pośród lodów.djvu/042

Ta strona została uwierzytelniona.

pniem szérokości, a już spotkał się z zimnem, dochodzącém dziesięciu stopni wedle stustopniowego termometru.
Dészcz i śniég padały często i obficie. W chwilach pogodniejszych, kiedy wiatr nie dął tak gwałtownie, jak zazwyczaj, Marya przebywała na pokładzie, a oczy jéj przywykały do dzikich widoków podbiegunowéj okolicy.
W dniu 1 sierpnia przechadzała się ona z wujem, Vaslingiem i Penellanem po pokładzie, kiedy statek wpływał w wązką cieśninę, széroką zaledwie na mil parę. Olbrzymie masy lodowe płynęły tu ku południowi.
— Kiedy ujrzymy ziemię? — zapytała Marya.
— Za trzy lub cztéry dni najpóźniéj — odrzekł jéj wuj.
— Czy znajdziemy tam nowe ślady drogi, przebytéj przez biédnego Ludwika?
— Być może, moje dziécię; sądzę jednak że nie jesteśmy jeszcze blizko celu podróży. Zdaje się być rzeczą prawdopodobną, że statek, na którym się znajdował Ludwik, uniesionym być musiał daléj ku północy.
— Takby być powinno — wtrącił Vasling — bo burza, która nas rozdzieliła z goelettą,