Strona:Juliusz Verne-Zima pośród lodów.djvu/049

Ta strona została uwierzytelniona.

120 sążni szérokości i Nieustraszony musiał robić milowe zboczenia, aby płynąć w zamierzonym kierunku.
Penellan z ojcowską pieczołowitością czuwał nad Maryą. Pomimo straszliwego zimna, zmuszał ją codziennie do parogodzinnéj przechadzki po pokładzie, tłumacząc to konieczną potrzebą ruchu, bez którego niepodobna utrzymać się tu w pożądanym stanie zdrowia.
Odwaga Maryi, pomimo mrozów i walki z żywiołami, ani na chwilę nie osłabła; miała jej tyle, że potrafiła gorącemi słowy zachęcać do wytrwania marynarzy, którzy czuli zato dla niej prawdziwe uwielbienie. Szczególniéj porucznik Vasling starał się okazywać jéj najwyszukańszą uprzejmość i korzystał z każdéj sposobności, aby zjednać sobie jéj względy, ale Marya, jakoby wiedziona szczególniejszém przeczuciem, wszystkie te nadskakiwania przyjmowała obojętnie i chłodno. Rozumie się, że przedmiotem rozmów Vaslinga było więcéj przyszłość niż przeszłość: starał się on przekonać ją o wszelkiem niepodobieństwie odnalezienia jéj narzeczonego i przedstawił rzeczy tak, iż śmierć Ludwika miała być prawie dowiedzioną. Tłumaczył jéj przytém