Strona:Juliusz Verne-Zima pośród lodów.djvu/074

Ta strona została uwierzytelniona.

zachęcający przykład, który ochoczo naśladowała i Marya.
Jan Cornbutte nie zapomniał téż o czytaniu biblii i pełnieniu obowiązków religijnych, bo wiedział że w téj okropnéj krainie należy się wystrzegać nadewszystko nudów i upadku na duchu. Nie ma tu nic niebezpieczniejszego, jak poddanie się bierne tęsknocie i cierpieniom.
Niebo, ustawicznie ciemne i niepogodne, i tak napełnia duszę smutkiem. Gęsty śniég, pędzony przez wściekłe wichry, spada nieobliczonemi masami. Słońce lada chwila zniknie nadługo... Gdyby nie chmury, które ciągle pędzą nad głowami naszych marynarzy, widzieliby przynajmniéj żywą tarczę księżyca, prawdziwego w tych krajach słońca, śród nocy półrocznéj... ale w téj porze, śród tych wiatrów zachodnich, śniég nie przestaje tu padać ani na chwilę. Co rano trzeba odrzucać go na nowo i rąbać nowe schody w ścianie lodowéj łożyska okrętowego, po których osada schodzi na płaszczyznę. Zapomocą toporów nie było to trudném, ale jeżeli z pod lodu woda trysnęła komuś na twarz, to pod działaniem straszliwego zimna, ścinała się natychmiast w lodową skorupę.