lampę w siedzibie osady. Nie było czasu do stracenia; wyprawa była konieczną natychmiast. Przyczyny tego bardzo proste; oto w styczniu zimna dochodzą tu do takiéj mocy, że przebywanie na powietrzu, bez niebezpieczeństwa utraty życia, bywa niemożliwém. Przez dwa najmniéj miesiące osada będzie kompletnie uwięzioną; następnie zaczną się roztopy i trwać będą aż do chwili, w któréj droga dla okrętu stanie się znowu wolną. Te roztopy uniemożliwią wszelką podróż. Z drugiéj strony, jeżeli Ludwik i jego towarzysze żyją jeszcze, to niepodobna, ażeby w swojém zupełném opuszczeniu i bez odpowiednich środków oparli się straszliwéj zimie. Należało ratować ich natychmiast, lub porzucić wszelką nadzieje ocalenia.
Vasling rozumiał to wybornie i podzielał w duszy zdanie kapitana, mimo to jednak wysilał się na przedstawienie trudności, jakie wyprawę spotkać miały.
Przygotowania ukończono z dniem 20 października. Należało teraz wybrać ludzi do drogi. Maryi niepodobna było pozbawić opieki wuja lub Penellana, a przecież jeden i drugi w przedsiębranéj wyprawie byli niezbędni.
Strona:Juliusz Verne-Zima pośród lodów.djvu/081
Ta strona została uwierzytelniona.