że wszystkim pewną ilość soku cytrynowego, jako prezerwatywę od szkorbutu. Po wieczerzy udawano się na spoczynek.
Po ośmiogodzinnym śnie, każdy zajmował wyznaczone sobie stanowisko. Rozdawano wówczas, zarówno ludziom jak i psom, pożywne śniadanie, a następnie wyruszano w drogę. Lód twardy i jednolity pozwalał psiemu zaprzęgowi ciągnąć sanie z taką łatwością, że częstokroć ludzie za niemi nadążyć nie byli w stanie.
Marynarze nasi po kilku dniach podróży poczęli bardzo cierpiéć z powodu zapalenia oczu. Choroba ta objawiła się najpiérw i w największéj sile u Aupica i Misonne’a. Światło księżycowe, odbijające się o niezmierne płaszczyzny iskrzącego się lodu, paliło wzrok i sprowadzało ból nieznośny. Spostrzeżono także ciekawą okoliczność, wynikłą z ciągłego wytężenia wzroku i złudzeń świetlnych, a mianowicie iż postępując, nasi podróżni byli pewni iż tu i owdzie stąpali po pagórkach, ale podniesiona noga opadała niespodzianie niżéj, co nieraz spowodowało upadek, na szczęście bez złych następstw. Penellan dowoli z tego żartował, bo poczciwy Bretończyk chciał żartem podsycać odwagę towarzyszów, ale mimo to nie było
Strona:Juliusz Verne-Zima pośród lodów.djvu/088
Ta strona została uwierzytelniona.