wszak widzisz naokoło siebie wszystkich swoich przyjaciół.
Tymczasem Andrzéj Vasling zbliżył się także i przyjął podaną sobie dłoń przez Ludwika, jakkolwiek widoczném było, że uczynił to ze wstrętem.
Nouquet nie posiadał się z radości. Ściskał wszystkich po kolei i płakał jak dziecko, a gdy wzruszenie to przeminęło i zamieniło się w spokojne zadowolenie, dorzucił drzewa do ogniska i wkrótce znośna temperatura zapanowała w chacie.
Teraz spostrzeżono dwóch jakichś ludzi obcych, którzy w milczeniu przypatrywali się wybuchom szczęścia.
Byli to Jocki i Herming, dwaj jedyni majtkowie, pozostali z rozbitéj goeletty norwergskiéj Frooërn.
— Przyjaciele, jesteśmy więc ocaleni! — przemówił rozpromieniony Ludwik Cornbutte. — Ojcze, Maryo, na ileż to naraziliście się niebezpieczeństw!
— Nie żałujemy tego, mój synu — odrzekł Jan Cornbutte. — Twój Nieustraszony znajduje się
Strona:Juliusz Verne-Zima pośród lodów.djvu/120
Ta strona została uwierzytelniona.