Strona:Juliusz Verne-Zima pośród lodów.djvu/123

Ta strona została uwierzytelniona.

miały tyle przezorności, aby uciec przed niebezpieczeństwem. Świéże mięso i ciepło powróciły energią najsłabszym. Ludwik poczuł, iż mu siły wracają. Była to jedyna chwila radości, któréj ci biédni ludzie doznali od chwili przybycia w te strony. To téż obchodzono ją uroczyście, świątecznie, nie bacząc iż się to dzieje w nędznéj chacie, o sześćset mil od południowych lądów morza północnego, przy trzydziestu stopniach straszliwego zimna.
Taka zabójcza temperatura trwała jeszcze do najbliższego nowiu księżyca, który wypadł około 17 listopada, to jest mniéjwięcéj w dni osiem od chwili połączenia się z rozbitkami. Jan Cornbutte, nie bacząc na to, że podróż do okrętu odbywać się będzie tylko przy bladém świetle gwiazd, postanowił puścić się w drogę natychmiast, czemu sprzyjało znaczne podniesienie się temperatury.
Zanim rzucono te smutne okolice, majtkowie wykopali grób i pochowali zwłoki nieszczęśliwego Cortrois. Smutny to był obrządek! Oto piérwszy nieboszczyk z nielicznéj gromadki — piérwszy, który już nie miał ujrzéć swéj ojczyzny!
Misonne zbudował z desek chaty rodzaj sań, przeznaczonych pod zapasy żywności, które na