cieszyła się zupełną zgodą, a ta pewność przejmowała trwogą duszę Ludwika Cornbutte i Penellana.
Około 7 grudnia orszak podróżny spostrzegł przystań, śród któréj zimował Nieustraszony. Lecz jakże się wszyscy zdziwili, ujrzawszy że statek spoczywa na wzgórku lodowym, wznoszącym się na cztéry przeszło metry. Gdy zbliżyli się do niego, Gervique, Turquiette i Gradlin wybiegli naprzeciwko nich z okrzykami radości. Wszyscy na okręcie byli zdrowi, jakkolwiek i oni ucierpieli wiele od straszliwéj burzy, która tak groźnie obeszła się z mieszkańcami domku lodowego.
Burza ta, jak się okazało, srożyła się na całém morzu Lodowatém. Lody rozbijały się, kruszyły i przepływały z miejsca na miejsce. Łożysko, w którém spoczywał statek, uległo także zgruchotaniu; woda z pod niego wydostała się, że zaś ciężar gatunkowy okrętu pozwolił mu się na niéj unosić, gdy więc zamarzła, znalazł się tym sposobem o kilka metrów wyżéj niż pierwotnie.
Ogólna radość znamionowała szczęśliwą chwilę przybycia do przystani i połączenia się z towarzyszami. Marynarze przybyli rozbiegli się naokoło statku, aby obaczyć, czy wszystko znajdą
Strona:Juliusz Verne-Zima pośród lodów.djvu/125
Ta strona została uwierzytelniona.