Strona:Juliusz Verne-Zima pośród lodów.djvu/133

Ta strona została uwierzytelniona.

mującym bólem głowy, a oddech ich z każdą nieledwie minutą stawał się trudniejszym.
W takim stanie nic dziwnego, że nikt nie miał odwagi wychodzić na otwarte powietrze; skupiano się około komina, który dawał zaledwie odrobinę ciepła, a jeśli któś oddalił się od niego, uczuwał natychmiast coś nakształ zamarzania krwi w żyłach.
Jan Cornbutte zachorował tak ciężko, iż nie mógł myśléć o podniesieniu się z łóżka. Symptomata, poprzedzające szkorbut, były już na nim widoczne; jego nogi pokryły się białawemi wyrzutami. Marya czuła się zdrową i mogła oddać się staraniom około chorych, z poświęceniem się siostry miłosierdzia. To téż serca dzielnych marynarzy były przepełnione dla niéj wdzięcznością i błogosławieństwy.
Dzień 1 stycznia był najopłakańszym ze wszystkich dla naszych tułaczów. Wicher wył przeraźliwie, a zimno było nie do zniesienia. Niepodobna było wyjść na świat, aby nie zmarznąć. Najodważniejsi z marynarzy pozwolili sobie zaledwie przechadzki po osłoniętym pokładzie okrętu. Jan Cornbutte, Gervique i Gradlin nie wstawali wcale z łóżek. Obaj Norwegczycy, Aupic i Vasling, których zdrowie wcale jakoś nie szwanko-