Strona:Juliusz Verne-Zima pośród lodów.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.

— Do mnie, towarzysze!... — zawołał Vasling, odbijając zadany sobie cios.
Aupic i dwaj Norwegczycy skoczyli na równe nogi z łóżek i znaleźli się wnet przy jego boku. Misonne, Turquiette, Penellan i Ludwik przybrali postawę obronną. Nouquet i Gradlin, jakkolwiek chorzy, pośpieszyli im z pomocą.
— Jesteście jeszcze za silni — mruknął Vasling — nie chcemy z wami walczyć... chyba tylko na pewno.
Témczasem nasi marynarze porzucili chętnie starcie, bo przewidywali, że przy osłabieniu mogło stać się dla nich niebezpieczném.
— Andrzeju Vasling — rzekł tylko Ludwik Cornbutte pewnym głosem — jeżeli mój ojciec umrze, zabiję cię, jak psa!
Vasling nic nie odrzekł, ale wraz z towarzyszami usunął się w najdalszy kąt.
Należało znów postarać się o drzewo i pomimo zimna, Ludwik Cornbutte wyszedł na pomost i zabrał się do rąbania dalszéj części parapetu, lecz po upływie kwadransa musiał wracać, aby nie zmarznąć. Przechodząc, spojrzał na zewnętrzny termometr. Merkuryusz w rurce stężał od zimna. A zatém przeszło ono cztérdzieści dwa