Strona:Juliusz Verne-Zima pośród lodów.djvu/143

Ta strona została uwierzytelniona.

rzysze postanowili korzystać jaknajprędzéj z resztki sił, jaka im została, i uderzyć na nieprzyjaciół, aby uniknąć późniéj walki, któraby musiała zamienić się w pewną klęskę. Należało ich pozabijać, aby nie zostać przez nich zabitymi.
Temperatura podniosła się nieznacznie. Korzystając z tego, Ludwik Cornbutte wyszedł ze strzelbą, w zamiarze zdobycia jakiegoś pożywienia.
Oddalił się o trzy mile od statku, a wprowadzony w błąd dziwném zjawiskiem świetlném, które sprawia iż rzeczy dalekie zdają się być bardzo blizkiemi, kroczył nieopatrznie coraz daléj. Na śniégu dały się spostrzegać świeże ślady dzikich zwierząt. Mimo to, Ludwik nie chciał wracać z próżnemi rękoma i szedł wciąż. Naraz doznał dziwnego uczucia, połączonego z silnym zawrotem głowy, który marynarze, dobrze obeznani z okolicami podbiegunowemi, nazywają „białym obłędem.“
Widma wzgórków lodowych i płaszczyzna zdawały mu się kręcić przed oczyma, to wyżéj, to niżéj; odbite promienie światła przedziérały mu się do wzroku w barwie tak uparcie białéj, iż czuł że białość ta sprawia w nim omdlenie i sądził