Strona:Juliusz Verne-Zima pośród lodów.djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.

ni bronią prawie nieużyteczną i walczący nie miał żadnego środka, aby skutecznie odbijać ciosy, zadawane sobie przez Aupica.
Śród krzyków i przekleństw krew popłynęła ze stron obu. Turquiette, naciskany straszliwie przez drugiego Norwegczyka, otrzymał już pchnięcie sztyletem w łopatkę i usiłował napróżno wyrwać pistolet z za pasa Jocki’ego. Dziki napastnik przywalił go ciężarem własnego ciała i uczynił go prawie bezwładnym.
Na krzyk Vaslinga, którego Penellan usiłował popchnąć ku drzwiom wchodowym, Herming przybiegł. W chwili jednak, gdy miał zadać śmiertelny cios Bretończykowi, powalił on go na ziemię straszliwém kopnięciem nogi. Vasling napróżno starał się wywinąć z gniotących uścisków Penellana; pchany całą siłą, padł wreszcie w drzwi, które się na zewnątrz rozwarły, i runął, jak długi, na ziemię.
W téj chwili usłyszał po za sobą złowrogie mruknięcie, a obejrzawszy się, spostrzegł olbrzymiego niedźwiedzia, który ku niemu kroczył po schodach. Był od niego oddalonym o cztéry stopy. Widział już przed sobą śmierć okropną, gdy naraz rozległ się strzał i niedźwiedź zawrócił się na