Strona:Juliusz Verne-Zima pośród lodów.djvu/157

Ta strona została uwierzytelniona.

a widok ten napełnił szaloną wściekłością duszę Ludwika. Rzucił się na Vaslinga z zajadłą siłą... lecz jednocześnie obaj przeciwnicy uczuli, że jakiś żelazny uścisk przygarnia ich ku sobie.
Niedźwiedź, który w téj chwili zeszedł z górnego pomostu, zbliżył się ku walczącym.
Vasling uczuł na rozpalonéj twarzy oddech zwierzęcia; Ludwik uczuł również pazury jego, zagłębiające się w ciało.
— Do mnie, Herming! — zawołał porucznik.
— Na pomoc, Penellan! — krzyknął Ludwik.
Odgłos kroków dał się słyszéć na schodach. Penellan biegł z pistoletem w dłoni, którego lufę skierował ku uchu olbrzymiego zwierza. Strzał padł... a niedźwiedź wydał wściekły jęk. Łapy jego, pod wrażeniem bólu, rozwarły się, a Ludwik Cornbutte, uwolniony, upadł bez zmysłów na pomost; gdy jednak zwierzę zamknęło uścisk w konwulsyi konania i padło martwe, w uścisku tym jednocześnie runął i trup zgniecionego Vaslinga.
Penellan pospieszył z pomocą Ludwikowi. Na szczęście kapitan nie odniósł żadnéj niebezpiecznéj rany, a po chwili, gdy wracał do przy-