Strona:Juliusz Verne-Zima pośród lodów.djvu/163

Ta strona została uwierzytelniona.

w jednéj z wypraw, przedsiębranych wcelu rozpoznania okolic południowych.
Miesiąc luty zwiastowały silne burze i obfitość padającego śniegu. Temperatura podniosła się do dwudziestu pięciu stopni niżéj zera, a wreszcie i słońce wyjrzało nad krańcami ziemi, zapowiadając naszym przyjaciołom niedaleki koniec ich cierpień. W marcu spostrzeżono kilku kruków, których zjawienie się wróżyło wczesne ciepło. Ludwikowi udało się także pochwycić kilku żórawi, krążących około okrętu. Całe chmary dzikiego ptactwa przelatywały wówczas ku południowi.
Ten powrót ptaków zwiastował zmniejszenie się zimna. Nie należało przecież ubezpieczać się na to, bo i doświadczenie pokazało, że przy lada zmianie wiatru, lub przy zmianach księżyca, zimno potęgowało się i marynarze musieli znowu używać wszelkich środków możliwych, aby się od zgubnych jego wpływów ochronić. Spalili oni już cały parapet okrętowy, ściany wewnętrzne kajut i część tylnego pomostu. Przyszedł jednak czas, że ta okropna zima się skończyła. Marzec przeszedł szczęśliwie; zimno dochodziło w nim tylko do