Strona:Juliusz Verne - Bez przewrotu.pdf/123

Ta strona została przepisana.

walony lodowemi górami i polami, jednem słowem znajduje się w takich warunkach, że eksploatacya węgla byłaby trudną...“
— Niemożliwą! — powiedział Jan Harald, podkreślając to twierdzenie wymownym ruchem.
„Niemożliwą, niech i tak będzie — odpowiedział Impey Barbicane. — Otóż właśnie nasze usiłowania dążą do usunięcia tej niemożliwości. Nietylko nie będziemy potrzebowali okrętów, ani sani, by dojść do bieguna, ale, dzięki mającym być użytemi przez nas środkom, stopienie lodów dawnych i nowych dokona się jakby dotknięciem różdżki czarodziejskiej i nie będzie kosztowało ani jednego dolara z naszego kapitału, ani jednej minuty z naszej pracy.“
Tu nastała cisza, jakby makiem zasiał. Słuchacze zbliżali się do chwili uroczystej, jak się elegancko wyraził Dean Toodrink, szepcąc swoje obserwacye do ucha Jakóba Jansena.
„Panowie — mówił dalej prezes Klubu Strzeleckiego, — Archimedes, by ruszyć świat z posad, potrzebował tylko... punktu oparcia. Otóż ten punkt oparcia znaleźliśmy. Wielki geometra Syrakuzy szukał dźwigni... tę dźwignię my posiadamy. Jesteśmy więc w możności ruszyć z miejsca biegun...
— Ruszyć z miejsca biegun!... — zawołał Eryk Baldenak.