Strona:Juliusz Verne - Bez przewrotu.pdf/175

Ta strona została przepisana.

rana. Mówimy tu o mrs. Evangelinie Scorbitt. Nie było tajemnicą dla nikogo, do jakiego poświęcenia zdolną była ta przezacna wdowa wtedy, gdy szło o jakąkolwiek, choćby najlżejszą odpowiedzialność J. T. Mastona, i jak tkliwem i bez granic było jej uczucie dla znakomitego matematyka.
Otóż więc, po długich naradach, członkowie komisyi śledczej umyślili upoważnić mrs. Evangelinę Scorbitt do odwiedzania więźnia tak często, jak jej się będzie podobało. Alboż ona narówni z innymi mieszkańcami kuli ziemskiej nie była zagrożoną odskokiem potwornego działa? Przecież jej wspaniały pałac na New-Park nie miał być ochroniony od ostatecznej katastrofy, tak samo jak nędzna chałupka robotnika lub wigwam indyanina z wielkich łąk. Przecież tak samo szło tu o jej życie, jak o życie ostatniego z samojedów lub z wyspiarzy Oceanu Spokojnego. To właśnie dał jej do zrozumienia prezes komisyi śledczej i prosił ją o użycie swego wpływu na umysł J. T. Mastona.
Jeśli ten zdecyduje się nakoniec przemówić, jeśli zechce powiedzieć, w jakiej miejscowości prezes Barbicane, kapitan Nicholl — i oczywiście liczna ekskorta osób im towarzyszących — robią przygotowania, będzie jeszcze czas na to, by puścić się w pogoń za nimi, odszukać ich ślady, a tem samem