doktora Ox, położonej za miastem, w niewielkiej odległości od owej bramy Audenardu, której wieża zawaleniem groziła.
Burmistrz i radny nie prowadzili się pod rękę ale postępowali passibus aequis krokiem powolnym i uroczystym, robiąc zaledwie trzynaście cali na sekundę. Nie było w tem nic dziwnego, był to bowiem zwykły chód mieszkańców Quiquendoncu.
Od czasu do czasu przy zbiegu ulic lub na spokojnym rogu której z nich, dwaj dygnitarze zatrzymywali się na chwilę, aby się odkłonić przechodniom.
— Dzień dobry panie burmistrzu, odzywał się ktoś.
— Dzień dobry, przyjacielu, odpowiadał mu na to van Tricasse.
— Czy nie ma tam co nowego panie radny, zapytał drugi.
— Nic Bogu dzięki, odpowiadał pan Niklausse.
Atoli po zdziwionych jakichś minach, po niespokojnych spojrzeniach pytających można
Strona:Juliusz Verne - Fantazyja d-ra Ox.djvu/45
Ta strona została uwierzytelniona.