Ta strona została uwierzytelniona.
połączonych usiłowań panny Suzel i pana Franciszka ani jednej płotki wziąć się nie dało.
— Będziemy szczęśliwsi innym razem, pocieszała Suzel, gdy młody rybak zwijał przyrząd rybacki.
— Nie trzeba nigdy tracić nadziei, odpowiadał na to Franciszek, i zabierali się do powrotu w najgłębszem milczeniu.
Skoro stanęli na progu domu burmistrza, Franciszek rzekł do narzeczonej:
— Ale to Suzel zbliża się nasz dzień uroczysty.
— A wiem o tem Franciszku, odpowiedziała panna Tricasse i spuściła oczki na dół.
— To już za sześć lat niespełna......
— Do widzenia, przerwała zakłopotana Suzel, i gdy drzwi za sobą zamknęła, syn radnego krokiem równym i spokojnym wracał pod dach ojcowski.