Strona:Juliusz Verne - Gwiazda Południa.pdf/118

Ta strona została uwierzytelniona.
– 110 –

cyi, lecz że ojciec jej uważa się za właściciela dyamentu.
Że klejnot ten był dziełem rąk ludzkich, a nie cudem natury, wiedziała zaledwie bardzo mała liczba osób, bo Cypryan niechciał rozpowszechniać tej wieści, po części z obawy przed zemstą kopaczy, a także przed czasem, zanim się nie przekona, czy doświadczenie uda mu się poraz drugi.
Ogólne zaciekawienie było tak wielkie, iż całe procesye ludności wędrowały do fermy Watkinsa, aby podziwiać sławny dyament.
Dla wygody prezentowania go, Watkins umieścił klejnot na małej kolumnie z białego marmuru, stojącej na gzemsie kominka, a sam siedział w swoim fotelu naprzeciw niego, pilnując i prezentując go gościom.
James Hilton zapytał pewnego dnia Watkinsa, czy nie obawia się napadu, mając w domu klejnot tej ceny, czem tegoż tak przeraził, iż fermer nie uspokoił się, dopóki 12 konnych policyantów, wezwanych z Kapsztadu, nie przybyło celem strzeżenia fermy.
Napływ ciekawych wzmagał się z dniem każdym. Poczta i telegraf wzięły też udział w rozpowszechnieniu sławy »Gwiazdy Południa«; szczegóły o niej po przez Zanzibar i Kapsztad powędrowały aż do Europy. Rysownicy pism ilustrowanych delegowani zo-