Strona:Juliusz Verne - Gwiazda Południa.pdf/132

Ta strona została uwierzytelniona.
– 124 –

— Wydaje mi się to słusznem — zauważył Friedel.
— I ja się zgadzam na ten projekt — nie wahając się rzekł Cypryan.
— Dobrze — rzekł ostatni Pantalacci — ale pod warunkiem, że możemy się rozłączyć, w razie, gdyby kto sobie życzył ścigać zbiega na własną rękę.
— Zgoda i na to — odpowiedział Hilton. — Kupujemy na wspólny koszt wóz, bawoły i żywność, a każdy może się odłączyć, jeżeli przyjdzie stanowcza chwila.
— Zgadzamy się zatem — potwierdzili Cypryan, Friedel i Pantalacci.
— Kiedy panowie wyruszacie? — pytał Watkins, któremu wyprawa ta dawała nadzieję odzyskania dvamentu.
— Jutro omnibusem do Potchstromu — odpowiedział Friedel — innego sposobu dostania się tam niema.
— Przystajemy!
W trakcie tej rozmowy Alicya odciągnęła na stronę Cypryana i zapytała go, czy sądzi na prawdę, iż Matakit jest winnym?
— Panno Alicyo — odpowiedział inżynier — muszę przyznać, iż wszystko przemawia przeciwko niemu, zdaje mi się jednak, że i włoch w tej sprawie odgrywa pewną rolę. Cóż to za mina wisielca! I takiego człowieka mieć