Strona:Juliusz Verne - Gwiazda Południa.pdf/135

Ta strona została uwierzytelniona.
– 127 –

Wobec tak pomyślnych warunków ucieczki Matakita, należało nie tracić chwili czasu i bezzwłocznie udać się w pogoń.
Można też było liczyć, że siła strusia się wyczerpie i Matakit będzie zmuszony częściej popasać, a wówczas przestrzeń, leżąca pomiędzy nim a czterema rywalami, zmniejszy się. Ostatecznie liczono na ujęcie go u kresu jego podróży.
Cypryan wkrótce przekonał się, iż dobrze zrobił, zabierając z sobą Liego i Bardika. Okazało się, że znajomość rachunków integralnych i różniczkowych bardzo mało może się przydać w podróży przez stepy, a żadna książkowa nauka nie zastąpi doświadczenia takiego dziecka stepu, jakiem był Bardik.
James Hilton zajął się kupnem wozu, bawołów i prowiantu dla wszystkich, każdy z nich oprócz tego zakupił rzeczy dla własnego użytku.
Cypryan na targu dobierał wierzchowca i gotów już był płacić za trzyletniego onia, którego żywość mu się podobała, gdy go Bardik pociągnął za rękaw, pytając po cichu:
— Tego konia chcesz kupić, ojczulku?
— A tak, jest on najładniejszy i najtańszy, którego widziałem na targu.
— Nie bierz go, ojczulku, ten koń nie wy-