Strona:Juliusz Verne - Gwiazda Południa.pdf/202

Ta strona została uwierzytelniona.
– 194 –

ziemcy przyłączyli się do orszaku. Pharamond dość wprawnie mówił krajowym językiem i on też prowadził pertraktacye.
— Moi Bassutowie — mówił do króla — ujęli niedawno młodego kafra, którego oddali do twego rozporządzenia. Otóż, okazuje się, że jest to służący mego przyjaciela, wielkiego uczonego, Cypryana Méré, który liczy na twoją wspaniałomyślność, że mu go wydasz. W imieniu więc jego i mojem, jako przyjaciel twój, udaję się do ciebie z tą prośbą.
Tonaia zrobił dyplomatyczną minę.
— Witam u siebie wielkiego uczonego — odpowiedział — lecz co on mnie ofiaruje w zamian za więźnia?
— Doskonały sztuciec, 10 razy po 10 nabojów i woreczek ze szklannemi perłami — oświadczył Barthes.
Przychylny szmer pośród obecnych był odpowiedzią na to hojne wynagrodzenie; jeden tylko Tonaia nie zdawał się być zbyt rozczulonym.
— Tonaia jest wielkim władcą — przemówił królik, prostując się w swym fotelu — i bogowie się nim opiekują. Przed miesiącem przysłali oni Barthesa z dzielnymi wojakami i bronią, aby mu pomogli zwyciężyć wrogów.